Andaluzyjskie peregrynacje
Data publikacji: 04.11.2016
Jedni w Penati, inni w Andaluzji….
Nie, nie organizujemy wyjazdu klubowego, ale za namową Szanownego Redaktora dzielimy się wrażeniami z 7 pól, na których mieliśmy przyjemność (albo wręcz przeciwnie 🙂 ) zagrać w połowie października.
Pierwsze to Antequera, 50 km od Malagi. Fantastycznie położone, wysoko w górach, bardzo trudne technicznie (dla wtajemniczonych slope dla żółtych to 140, a dla czerwonych 138). Bardzo wąskie, mocno pochylone fairwaye, których trzeba się trzymać z całych sił, bo inaczej mówisz piłce bye, bye. Dołki albo mocno w górę, albo mocno w dół. Niestety, stan pola pozostawiał wiele do życzenia. Tak naprawdę zadbane były tylko greeny stanowiące oazę zieleni wśród morza żółci, a hazardy wodne straszyły dużymi i głębokimi połaciami czarnej gumy. Więc tak, ale w innym terminie…, może na wiosnę…
* * *
Alcaidesa Links Golf Resort to dwa pola, Links i Heathland, części Koleżanek i Kolegów już znane :). Bez dwóch zdań najlepiej utrzymane pola ze wszystkich, na których graliśmy. Perfekcyjnie przygotowane fairwaye i greeny, gdzie dwa putty były sukcesem… No i te widoki… Minusem można nazwać nieprawdopodobne obłożenie pola. Od 8:00 rano do późnego popołudnia szły czteroosobowe flighty co 10 minut, tee time popołudniowy należało rezerwować dzień wcześniej, a runda potrafiła trwać pięć i pół godziny, bo to przecież wakacyjny golf i nikt się nie spieszy… 🙂
* * *
Po zagraniu 10 rund w 6 dni, przenieśliśmy się w okolice Kadyksu, gdzie czekały na nas 4 nowe pola.
Montenmedio – dość rozreklamowane pole. Znakomicie położone, mocno pofałdowane, z pochylonymi fairwayami, bardzo długie (zwłaszcza dla mnie – B.). Fantastyczne greeny, gorszy stan fairwayów, ale co za towarzystwo w czasie rundy!
To co może przeszkadzać, to… hałas. (Fakt, że graliśmy w środku tygodnia). Wyobraźcie sobie, że robicie dokładną wrzutkę na green, a potem próbujecie skończyć dołek precyzyjnym puttem przy dźwiękach dwóch kosiarek, dwóch podkaszarek i beztrosko przekrzykujących to Hiszpanów z obsługi (no może się czepiam, w końcu jestem tylko golfistką-entuzjastką, więc cisza i skupienie wiele mi nie pomoże 🙂 ). Mimo tych drobnych w gruncie rzeczy mankamentów, pole warte aby na nim zagrać!
* * *
Estanzia Golf – bardzo fajne, przyjazne pole, dające odrobinę oddechu po wszystkich poprzednich. Troszkę przypominało mi Lisią Polanę, pewnie przez szerokie fairwaye, nie ograniczone przez strome zbocza. Pole dość płaskie, ale sporo dłuższe (ponad 6000 m z żółtych tee), z paroma niespodziankami. No i, jako baba, muszę wspomnieć – bardzo fajny pro shop :).
* * *
Villanuova – pole długie, płaskie, bez niespodzianek. Oczywiście świetnie utrzymane. Jego cechą charakterystyczną jest silny wiatr hulający właściwie cały czas. No i parę bardzo „grających” drzew. Przekonałam się o tym osobiście i dość boleśnie. 🙂
* * *
I ostatnie pole, położone w górach – Arcos. Przepiękne widoki, uroczy, klimatyczny domek klubowy. Pole wg kalibracji łatwe. Dość krótkie, praktycznie wszystko widać. Sporym utrudnieniem jest natomiast pochylenie fairwayów i otaczające je zbocza. Wbrew pozorom pole wymaga uwagi i bardzo precyzyjnej gry.
Spędziliśmy fantastyczne dwa tygodnie, w 13 dni zagraliśmy 21 rund. Urlop czy golfowe galery!? 🙂
Beata Okrasa
Aby dodawać i oglądać komentarze zaloguj się
FaceBook