Hole-in-one!!!
Data publikacji: 08.08.2012
7 sierpnia 2012
Godz 18.00
9 dołek Sobienie Królewskie, żółte tee
Kij 7 Ping G20
Piłka Titleist NXT Extreme
Dopiero dziś do mnie dociera co się stało. Wczoraj po prostu było tylko niedowierzanie, ze właśnie strzeliłem hole-in-one. Niesamowite jest to, że pamiętam doskonale cała sekwencję zdarzeń – od wyciągnięcia dalmierza z torby, przez wybór kija, adresowanie piłki, swing i dokładny tor lotu piłki. Był silny wiatr z prawej strony więc piłkę posłałem na prawo od greenu. Zamknąłem też delikatnie główkę kija więc wyszedł mi całkiem ładny jak na moje umiejętności draw. Wiatr jeszcze pomógł i piłka spadła na green. Potem toczyła się w stronę flagi i zniknęła. Pierwsza moja myśl to hole-in-one, którą szybko wymazałem i pomyślałem że pewnie jest na greenie i po prostu schowała się za jakimś breakiem. Podszedłem (w zasadzie to był sprint na tyle na ile jest to możliwe z wózkiem) do greenu i piłki nadal nie widziałem. Okrążyłem jeszcze green szukając piłki i dopiero jak bylem po drugiej stronie zbliżyłem się powoli do dołka, zajrzałem i znalazłem!!!
Myślę, że takie przeżycie pozostanie w pamięci na zawsze. Szczerze to nawet nigdy nie marzyłem o hole-in-one, nawet nigdy „na żywo” nie widziałem hole-in-one. Myślałem więc że jest to domena Pros na PGA Tour i zdarza się tylko im i to bardzo rzadko. Natomiast zawsze wyglądało to dość spektakularnie i z pewnością wzbudzało niezłe emocje. Jednocześnie element szczęścia jest tu tak ogromny, że trudno sobie zaplanować, żeby strzelić hole-in-one. Niemniej jednak jak już się uda, to jest to niepowtarzalne uczucie i daje dużą motywacje żeby dalej grać, doskonalić technikę, walczyć ze słabościami własnej psychiki i czerpać ogromną przyjemność z gry.
Pozdrawiam serdecznie!
Jarek Oleszczuk
Aby dodawać i oglądać komentarze zaloguj się
FaceBook