Meczycha, czyli wyniki 1/8 Match Play
Data publikacji: 30.07.2024
Dla tych, którzy nie wiedzą skąd tytuł artykułu przejdźmy od razu do meczu
Tomasz Radwan – Michał Kopczewski 1UP (19)
Po takim epickim starciu relacja musi być podwójna. Najpierw zwycięzca – Tomek:
Kiedy umawialiśmy się na mecz, Michał wysłał mi zaproszenie do kalendarza na wydarzenie, które nazwał “Meczycho”. Teraz już wiem, że nie mógł lepiej nazwać tego, co się dzisiaj wydarzyło.
Ale po kolei. Zaczynamy: ja dobrze, ale Michał doskonale, po prostu mnie miażdży. Gram na swój HCP same bogey, dwa pary, wszystkie drive prosto i daleko. Na Michała to dużo za mało. Prezes na 11 dołkach zagrał 6 par i 5 bogey. Gra super, nie daje mi podejścia. Wchodząc na 12 dołek, powiedziałem do Jacka, że Piotr Gregorowicz wyrwał mi zwycięstwo z 4up na 4 dołki do końca. To okazało się przełomowym momentem meczu. Michał pokazuje, że jest człowiekiem i potrafi się pomylić. Ja gram 3 pary z rzędu i na 14 dołek wchodzimy juz tylko 2 up . Na 18 wchodzimy już tylko 1 up dla Michała. Ostatni dołek to gra błędów, ja robię jeden mniej. Niemożliwe staje się możliwe. Dogoniłem Michała z 5 down. Dogrywka to też gra błędów. Wygrywam „bogeyem”. To zwycięstwo ma dla mnie bardzo słodko-gorzki smak. Michał, dziękuję ze te wspólne emocje. Szkoda, że tylko jeden z nas mógł wygrać. Dziękuję też Jackowi i Andrzejowi, że z nami byli.
Michał dodaje:
Golf znów mnie nauczył czegoś nowego. Okazuje się, że gdy wszystko wychodzi bezwysiłkowo, to mózg idzie spać. Na 11-tym dołku znów wrzuciłem jakiegoś niewiarygodnego putta i pomyślałem przelotnie, że to może być niesprawiedliwie wysokie zwycięstwo i że aż głupio trochę… Bogowie golfa nie lubią takich myśli. Na dołku 12 „No Mistakes” karta się odwróciła i już taka odwrócona pozostała do końca. Przypomniała mi się siatkarska prawda, którą się przywołuje, gdy drużyna wygra dwa sety i zaczyna się nieco męczyć w trzecim: „Jak nie wygrasz 3:0, to przegrasz 2:3”. Nie potrafiłem domknąć niemal wygranego meczu i naprawdę nie wiem, co mógłbym zrobić inaczej. Moja gra załamała się, jak to drzewo na drugim dołku. Starałem się do końca, ale po prostu już nic mi nie wychodziło. Za to Tomek zaczął grać świetnie. Niesamowite. Powiedzieć, że ten mecz miał dwie odsłony, to nic nie powiedzieć. To były dwa całkowicie różne światy. Ogromny szacunek dla Tomka, że wierzył i walczył do końca. Chyba dla niego to nawet cenniejsza lekcja niż dla mnie. Zazdroszczę mu takiego strzału satysfakcji. Ofiarna walka została wynagrodzona. Co za historia… i to jeszcze relacjonowana na żywo przez kolegów. Świetna sprawa! Tomku, powodzenia dalej!
Jacek Krukowski 1UP Andrzej Ernst
Informuję, że wczoraj od 11:00 na Lisiej Polanie walczyliśmy o kolejną rundę w rozgrywkach MP z Andrzejem Ernstem. Mecz, choć rozegrany kilka godzin przed epickim spotkaniem Michała Kopczewskiego i Tomka Radwana w Rajszewie, był chyba jego jakimś pierwowzorem, choć z trochę innym zakończeniem.
Rozpoczęliśmy dość równo i dobrze. Od 3 dołka jednak objąłem prowadzenie i w pewnym momencie na pierwszej dziewiątce prowadziłem nawet 4UP, ale na półmetku było już tylko 3UP.
Na drugiej dziewiątce Andrzej rzucił na szalę swoje umiejętności i zaczął szaleńczą pogoń, by mnie wreszcie dopaść (A/S) przed 18-tym, finałowym dołkiem. Odgryzałem mu się czasem po drodze, ale był już za mocno rozpędzony. Jego grubo ponad 200-metrowe drive’y z tee i ratunkowe strzały, często spoza fairwaya na tym etapie tylko zwiększały nasze emocje w meczu, im bliżej było do jego końca.
Mieliśmy więc remis przed ostatnim dołkiem. Na nim, jak to bywa często w sporcie na takich finałowych etapach, była cała kwintesencja nieprzewidywalności golfa:
– Po drugim uderzeniu Andrzej był tuż pod samym greenem.
– Ja, jakieś 120 m od greenu, bo po drugim uderzeniu hybrydą zahaczyłem piłką o jedyne drzewo na fairwayu, choć teoretycznie mi wcale nie przeszkadzało, ale za bardzo chciałem i obróciłem się za mocno w lewo i stąd hamowanie na liściach drzewa i wyraźna przewaga Andrzeja.
– Na szczęście moje trzecie uderzenie było już pewniejsze i dotarło również pod green, a czwartym udanym chipem podjechałem na ledwie 1 metr od dołka.
– W tym czasie Andrzej wykonał aż 2 uderzenia, by znaleźć się w podobnej odległości czyli mniej więcej ok 1 metra od dołka, choć po 2 strzałach był pod greenem.
– Obaj byliśmy więc po czterech uderzeniach i konkurs puttowania z mniej więcej podobnej odległości od dołka miał zdecydować o tym, czy zagramy dogrywkę, czy też ktoś z nas wygra już teraz.
– Miałem przewagę, bo puttowałem pod górę, więc trafiłem za pierwszym razem na bogeya, a Andrzej niestety dla siebie chybił swojego putta grając z trudniejszej pozycji względem dołka.
Ostatecznie mecz zakończył się zatem moim zwycięstwem 1UP po ostatnim dołku, ale pogoń Andrzeja na drugiej dziewiątce spowodowała, że ogromne emocje towarzyszyły nam do samego końca. Po meczu chwilę porozmawialiśmy i uzgodniliśmy, że warto jeszcze pojechać do Rajszewa, bo tam o 16:00 miał się rozpocząć mecz Michała Kopczewskiego i Tomka Radwana. Postanowiliśmy więc pokibicować po swoim emocjonującym meczu. Było warto, bo ich mecz miał jeszcze bardziej nieprawdopodobny przebieg, a my przeżywaliśmy emocje jeszcze raz, tym razem na chłodno. Uznaliśmy również, że warto z meczu Tomka i Michała zrobić mini reportaż na WhatsAppie dla pozostałych klubowiczów, więc aktualizowaliśmy przebieg meczu naprzemiennie swoimi relacjami.
Katarzyna Terej 4&2 Michał Owczarek
Zagraliśmy od rana na Lisiej Polanie. Było ciepło, nawet momentami bardzo, ale wiatr chłodził nieco powietrze, choć nie sprzyjał dokładnej grze. Jak zwykle myśl, że muszę rywalizować w uderzeniach brutto z golfistą o hcp 18 na 12 dołkach mnie przerażała… Zagraliśmy generalnie dobrą, solidną rundę – oboje na swoje hcp, a ja troszeczkę nawet lepiej. Graliśmy równo przez całą rundę, choć wynik po dwóch pierwszych dołkach 2UP utrzymywał się w granicach 1-3UP, zaś każdy dołek rozstrzygany był jednym uderzeniem, poza 9 i 16 – gdzie zwycięstwo przyszło dwoma uderzeniami (raz dla Michała, raz dla mnie). Michał zagrał pięknego para na 7 dołku, ale mi się udało tam birdie, co skomentował, że par nie wystarczy… ale na 9, 12 i 15 wystarczył…:-) Graliśmy w dużym skupieniu, pomagając sobie w śledzeniu i ewentualnym szukaniu piłek. Pierwszą dziewiątkę zakończyliśmy 2UP, pomimo, że par na #8 dał mi 3UP, ale Michał pięknie zagrał #9. Po 14 dołku było dormie. W związku z tym po świetnym drajwie na 15 – kolejnym uderzeniem wylądowałam w bunkrze za greenem, w efekcie poddając dołek. Na #16 zagraliśmy oboje w prawo od greenu, ale udało mi się ostatecznie wygrać dołek i mecz. Dokończyliśmy rundę już na luzie! Dziękuję, Michał, za miłą sobotę i 1/8 klubowego MP – choć nie tak dramatycznego jak w piątkowym meczu naszych rywali!
Przemysław Kosiorek 5&4 Bartosz Gruszczyński
W dużym skrócie, Bartek trafił na moją najlepszą formę w życiu. Są dni (jak dla mnie 80 na Karolince parę dni wcześniej), gdzie zagra się dobry wynik, ale jest w tym więcej szczęścia niż zasłużonego rezultatu. To nie był taki dzień. Wszystko po prostu siedziało jak należy i naprawdę nie ma znaczenia na jakim polu byśmy grali, bo piłka leciała tam, gdzie miała lecieć i to w dodatku takim kształtem jak autor sobie wymyślił. Aż mi szkoda, że nie mam nagrania z tej rundy, bo nie wiem kiedy znowu coś takiego poczuję. Mogę tylko zostawić wam i sobie nieco dłuższy opis, żeby może chociaż w ten sposób móc wrócić do tych chwil w przyszłości 🙂
Sobienie i już od pierwszego dołka widać, że będzie trudna walka. Pierwsze 5 dołków gramy na równo. Obaj otwieramy prosto i daleko. Z semi-roughu z 105m stawiam piłkę 3m od flagi i już czuję, że może ten dołek wygram, ale Bartek chwilę później stawia swoją piłkę… jeszcze bliżej. Oba putty mijają dołek, więc PAR-PAR i obaj mamy niedosyt. Na kolejnym dołku znowu pudłujemy z podobnych dystansów. Na nasze usprawiedliwienie Sobienie przechodziły właśnie operacje na greenach i niestety przełożyło się to na ich kondycję. Do każdego putt’a trzeba było dołożyć element losowy. Co gorsza dołki nie były od bardzo dawna zmienione, więc putty musiały iść środeczkiem, bo inaczej dołek je brutalnie wypluwał. Na 3ce obaj mamy trudne 2-gie uderzenie. Przegrywamy z polem. Mi się jednak udaje lepiej poprawić stawiając piłkę 90cm od flagi z blisko 160 metrów! Gram nieoczekiwanego PAR’a wychodząc na pierwsze prowadzenie 1UP. Szczęście nie trwa długo, bo mój chybiony putt na PAR Bartek szybko każe swoim PAR’em na 4-tym dołku. A/S. Piąty dołek znowu koncertowo. Obaj 3-4 metry od flagi z szansą na birdie. Już mam wyciągać piłkę z dołka, a tu leap-out niemal z czeluści. Bartek również nie trafia, więc dalej A/S.
No i co? Grając wyśmienitego golfa nie jestem w stanie po 5 dołkach wyjść na prowadzenie, a do końca 9ki jeszcze 3 dołki z uderzeniem przewagi dla Bartka. Wmawiam sobie, że aby przetrwać końcówkę, muszę odważnie atakować. Robię po kolei PAR, PAR, Birdie, PAR i to w solidnym stylu. Zamiast się „bronić” wychodzę w meczu na prowadzenie 3UP, bo Bartek pierwszy raz zaczyna się nieco gubić.
Naturalna przerwa w domku klubowym, ale nie pozwalam sobie na najmniejsze rozluźnienie – tegoroczny Match Play widział już większe zwroty akcji. Daleko nie szukając Michał-Tomek zaledwie tydzień temu z 5UP. Kolejny drive idealnie na środek. GIR. Leap-out, ale PAR jest. 4UP. I znowu drive na środek. GIR. PAR na 5UP. Na 12 dołku moja passa się przerwała. „Tylko” Bogey po już czwartym leap-out’cie w rundzie. Bartek nie trafia jednak z około 2.5m i mamy dalej 5UP. Kryzys nie trwał długo, bo na 13 dołku znowu dobre otwarcie i approach w punkt. Bartek gra bogey’a, a ja mam putt’a na birdie i zwycięstwo w meczu. Tak, zgadliście – leap-out 🙂 Tym razem szczególnie brutalny. PAR, jest PAR, a co więcej mamy dormie! Dołek nr 14 (teoretycznie najtrudniejszy na polu). Dwa dobrze sklejone uderzenia i zostawiam sobie około 12 metrów na wysokości flagi. Bartek przyzwoicie, bo jest nieco bliżej po trzech, a że ma uderzenie przewagi, to konkurs puttowania! Stawiam piłkę około pół metra od flagi. Bartek gra dość dobre 2 putty na bogey, ale tego dnia bogey’e to za mało. Mecz kończy się wynikiem 5&4.
O Bartku mogę śmiało powiedzieć, że grał fantastycznie, jak na zaledwie rok gry w golfa. Gdyby nie to, że moją grą zmusiłem go do bardzo trudnych „prób”, to z pewnością zagrałby poniżej swojego handicap’u. Gra wedgami i krótkimi ironami niesamowicie dokładna. Całkiem dobre pozostałe elementy gry. Szykuje się kolejny mocny zawodnik w naszym klubie! Dzisiaj po prostu źle trafił. Dzięki Bartek za solidny mecz.
Na koniec naszego starcia byłem +2 brutto przy wspomnianych aż pięciu leap-out’ach i jeszcze jednym później na 17 dołku. Zawsze coś w tej naszej golfowej „Gdybylandii” 😉 Niemniej, zdecydowanie mój najlepszy golf w życiu! Ostatecznie zakończyłem 75 uderzeń wsadzając jeszcze 2 birdie na 16 i 18. Dla takich dni warto trenować!
Tomasz Wiśniewski 3&2 Piotr Gregorowicz
Może to wiatr, może krążące wokół chmury deszczowe… Nie był to najlepszy mecz żadnego z nas. Kilka kozackich zagrań, takich jak putt z kilku metrów czy chip in zza greenu, jednak był to raczej festiwal błędów i wygrał ten, który popełnił ich trochę mniej. Tak czy siak, mecz upłynął w bardzo miłej atmosferze i o to właśnie w tym chodzi! Dziękuję Piotrowi, był bardzo wymagającym przeciwnikiem i nawet na chwilę nie pozwolił się wyluzować… jeśli chodzi o wynik oczywiście.
Jarek relacjonuje krótko.
Jarosław Szałek 6&5 Piotr Raciborski
W piątkowe, upalne popołudnie – dokładnie o 15.10, Piotrek i Jarek rozegrali MP na Polu Golfowym w Rajszewie. Po zaciętej i wyrównanej walce, Jarek wygrał 6&5
(zdjęcia brak)
Piotr Haiduk 2up Mateusz Gregorowicz
Trzecim zawodnikiem w naszym meczu była pogoda. Zagraliśmy w Sobieniach zaczynając w warunkach godnych The Open, zbliżonych do huraganu. W drodze na pole trzeba było mijać połamane gałęzie, a niekiedy drzewa. Drive’y lądowały 80 metrów krócej, niż normalnie. Proste putty skręcały, a wiatr przesuwał piłki na greenie. Potem były mżawki (krótkie), w końcu wyszło słońce, a ostatnie dwa dołki graliśmy prawie bez wiatru przy pięknym zachodzie słońca.
Nie pozostało to bez wpływu na grę – o ile Mateusz świetnie radził sobie z wiatrem, to o mnie tego powiedzieć nie można. Skończyło się to szybkim 4up dla Mateusza, który grał w tych warunkach jakby wiatru nie było (+1 na 4 dołkach). Potem trzy dołki grane z wiatrem padły moim łupem, w czym pomogły dodatkowe uderzenia na 6. i 7. Na 6. dołku Mateusz zaliczył lip-out na birdie, które dałoby mu remis – był to pierwszy z licznych (!) lip-outów, jakie obaj zaliczyliśmy tego dnia. Z kolei po moich lip-outach na 8. i 9. zrobiło się znów 3up dla Mateusza.
Na drugiej dziewiątce obaj robiliśmy sporo błędów, częściowo uzasadnionych warunkami atmosferycznymi. Lip-out’y Mateusza na 11, 12 i 15 dołku doprowadziły do stanu A/S, po raz pierwszy od początku meczu. Na 16 dołku zgodnie przebiliśmy green i ze stanem A/S weszliśmy na 17 graną z wiatrem. O wyniku meczu zadecydowała moja konserwatywna (czyli inaczej mówiąc tchórzliwa) taktyka. Obaj mieliśmy green w zasięgu drive’a, ale zdecydowałem się na na otwarcie ironem na drzewem. Mateusz posłał 2 potężne drive, które niestety wpadły do krzaków na wysokości greenu.
Prawdziwy thriller był na 18 dołku. Zagrałem znów konserwatywnie, nie atakując greenu w 2. uderzeniu, ale miałem putta na birdie z 3-4 metrów. Mateusz zaatakował… i przebił green lądując drugim uderzeniem prawie na tarasie domu klubowego. Trzecie uderzenie Mateusza spadło 1cm od dołka, ale wyskoczyło i przeleciało na początek greenu. Tylko chip-in na birdie dawał Mateuszowi szansę na doprowadzenie do dogrywki… i chip trafił w dołek, ale niestety za mocno i z dołka wyskoczył. Mój putt zatrzymał się na 1cm przed dołkiem, co zamknęło mecz.
Pozostał 1 mecz:
Grzegorz Malewicz – Mariusz Wielgus (zaplanowany na 6.08)
A tak wyglądają nasze nadchodzące ćwierćfinały:
Katarzyna Terej & Tomasz Radwan
Jacek Krukowski & Grzegorz Malewicz lub Mariusz Wielgus
Tomasz Wiśniewski & Jarosław Szałek
Przemysław Kosiorek & Piotr Haiduk
Aby dodawać i oglądać komentarze zaloguj się
FaceBook