Mirek górą: do trzech razy sztuka
Data publikacji: 25.06.2020
Mały Match Play – Memoriał Franka Iwaniuka
Skończyliśmy rozgrywki Rundy I naszego Małego Match Play’a – Memoriału Franka Iwaniuka. Przypomnę, że aktualną tabelę znajdziecie w zakładce „Turnieje i wyniki” oraz że przegrywający… jeszcze nie odpada w tym Memoriale. Spójrzcie zatem i na lewą, i na prawą stronę Mirkowej tabeli, aby odnaleźć swoje mecze do rozegrania. Czas Rundy II – do 1 lipca. Tak więc trzeba się ogarnąć.
Green Match Play
Runda I została w całości i w terminie zakończona. 16 Beginnersów zostało w grze i do 12 lipca mają czas na rozegranie swoich meczów.
Match Play
W rozgrywkach HCP 0-36 mamy 2 mecze, które odbędą się w tym tygodniu (udzielono zgody na regulaminową prolongatę): Małgosia Więcko vs Ewa Sołonin oraz Artur Sarnecki vs Tadeusz Szumlicz.
Za nami także mecz Kasi Terej i Mirka Dziekana, o którym malowniczo pisze zwycięzca:
Pojedynki w starych, dobrych westernach były toczone na Dzikim Zachodzie. Najlepiej „W samo południe” albo przynajmniej „W słońcu”. Nasz, tj. Kasi Terej i mój, pojedynek klubowego meczpleja rozegraliśmy na warszawskim golfowym Dalekim Zachodzie, czyli na Lisiej Polanie. Z pogodą w tym prawdziwie monsunowym tygodniu trafiliśmy nadzwyczajnie – w okienko między burzami, dzięki czemu mieliśmy piękne widoki malowniczych chmur i prawie puste pole (jak w westernowym miasteczku, które pustoszeje, gdy szykuje się strzelanina).
Dobre pojedynki powinny być dramatyczne i nasz taki był. W prawdziwie elektrycznej atmosferze, przy zmieniającym się prowadzeniu, stoczyliśmy bardzo wyrównany mecz. Niewyrównane były tylko greeny po aeracji. Na gęste i mokre rafy nie ma co narzekać, bo taka jest uroda pola – trzeba trzymać piłkę na fairwayu. Wszyscy to wiedzą, ale wszyscy wiedzą też, że to nie jest takie proste.
Na pierwszej dziewiątce prowadziła Kasia, ale nie więcej niż 2 up. Po 6 wymianach strzałów, gdy w westernach pojedynek bywał na ogół rozstrzygnięty, Kasia prowadziła 1up. Na szczęście (dla mnie) w pojedynkach golfowych szans jest więcej, tyle co w 3 coltach. Przetrwałem celny ostrzał przeciwniczki w początkowej fazie. Na następnych dołkach Kasia nadal prosto i daleko otwierała drajwerem, ale dawała mi szanse wybierając gorsze rafy niż ja.
Dzięki temu udało mi się odrobić straty na 10-ce i potem wyjść na prowadzenie 3 up po 14. Po remisie na 15-ce było dormie, więc niby spokojnie dla mnie, ale na 17 i 18 Kasi przysługiwało po dodatkowym uderzeniu. Decydująca była więc 16-ka par 3, gdzie potrzebowałem remisu, ale ponieważ Kasia wygrała 2 z 3 wcześniejszych trójek i raz był remis, miałem się czego obawiać. Jeszcze bardziej nerwowo zrobiło się po moim otwarciu do rafu na prawo od greenu, ale Kasia raz jeszcze wyciągnęła pomocną dłoń i trafiła w raf gorszy niż mój.
Tak „pojedynek pod cumulonimbusami” zakończył się wynikiem 4&2, po czym, na tle burzowych chmur na wschodzie, pokazała się tęcza. Taka nasza tradycja. Tak było 3 lata temu w Sobieniach, ale wtedy wygrała Kasia. Ponownie ograła mnie w roku następnym, tak więc mimo ostatniego mojego zwycięstwa, nadal Kasia ma lepszy bilans w naszych spotkaniach 2 : 1.
Dziękuję Ci, Kasiu, za dobry golf w dobrej atmosferze (trochę elektrycznej).
Mirek Dziekan
Ilustracja tego pojedynku też jest:
Aby dodawać i oglądać komentarze zaloguj się
FaceBook