Szwedzkie wakacje
Data publikacji: 24.06.2019
To były prawdziwe wakacje. 25 osób wzięło udział w wyprawie na drugą stronę Bałtyku. Popłynęliśmy promem z Gdyni do Karlskrony, skąd już tylko 90 minut jazdy na wyspę Olandia. Niezwykle malowniczy most dzieli stały ląd z wyspą. Zamieszkaliśmy w ośrodku Ekerum. Tu zagraliśmy na polach Långe Erik i Långe Jan. Odwiedziliśmy także pole Kalmar (Gamla Banan – co znaczy tyle samo co Old Course!), które zachwyciło nas zanim jeszcze zgasiliśmy silniki samochodów na parkingu. Tu grę zaczyna się nietypowo: od dołka PAR 3, przez bałtycką zatoczkę na nieodległy green. A wszystko na oczach wszystkich, którzy siedzą na tarasie domku klubowego.
Morze zresztą było widać z każdego z trzech pól, które poznaliśmy. Widoki nas obezwładniały. Mnóstwo polnego kwiecia i coś, czego bardzo brakuje na wielu polskich polach – wielkie, stare drzewa, przeważnie dęby. Jeszcze jedna różnica: głazy narzutowe, które przypominały, że jesteśmy gdzieś na terenach polodowcowych.
Temperatury jednak przypominały bardziej Portugalię w lutym. Nominalnie 20-22’C, ale w pełnym słońcu piekliśmy się, jak gdyby to była wyprawa na południe Europy, a nie na północ. Podobno jest to statystycznie najbardziej usłoneczniona część Szwecji. Możemy to potwierdzić. Praktycznie warunki idealne – żadnych komarów (które potrafią zmęczyć w Polsce) i żadnych tropikalnych upałów (które też w Polsce ostatnio odbierają siły na polu).
Naszym przewodnikiem był mieszkający tu Mark Tysper. Urodzony w Polsce, ale jednak korzenie zapuścił w Szwecji. To właśnie on, podczas pobytu w Polsce, spotkał kilka miesięcy temu przez przypadek w Sobieniach Królewskich Krzysztofa Burego i Jarka Skrętę. Los zetknął ich na polu, a Mark w trakcie rundy tak przekonująco opowiadał o zaletach golfa tutaj, że stąd narodził się pomysł wyjazdu. Żałujemy jedynie, że był tak krótki (wyjazd, a nie pomysł).
Zapamiętamy na pewno:
– remis Żółtych z Niebieskimi (graliśmy mecz drużynowy, przybierając barwy szwedzkie)
– rundę ponad 100 Stableford Netto Janka Cholewińskiego (była wynikiem nowatorskiego pomysłu zagrania potrójnego Texasa w zespole z Markiem Budnerem i Andrzejem Opadczukiem) – w takiej ekipie panowie wykręcili wspólnymi siłami wynik 78 uderzeń 😉
– wizytę na zamku w Kalmar z widokiem – a jakże – na słońcem zalany Bałtyk
– wspaniałą atmosferę i wspólne biesiadowanie nie tylko w naszym Ekerum, ale też na rynku w Kalmar
– towarzystwo Marka Tyspera, który spędził z nami cały dzień razem ze swoją rodziną (!), a nawet zagrał, pokazując, że 78 uderzeń można zrobić również w pojedynkę
– przeogromne greeny, które kazały czasem godzić się z trzema czy czterema puttami
– przepiękny swing dwunastoletniej Leny Haftek-Lis, która grając dopiero od kilku miesięcy wygląda na polu, jakby trenowała od urodzenia
– …i pewnie jeszcze każdy wywiezie swoje osobiste wspomnienia (np. żeby nie połykać tytoniu, ale… to już całkiem inna historia).
Jeszcze niech przemówią obrazy. Dla uczestników – jako przypomnienie, a dla pozostałych Klubowiczów – jako zachęta do udziału w podobnych wyjazdach w przyszłości. Warto!
Nasza reprezentacja przed rundą na Gamla Banan w Kalmar. Z tyłu green pierwszego dołka PAR3:
A oto wspomniany pierwszy dołek w Kalmar. Start do rundy i od razu przerzut piłki nad wodami Bałtyku!
Paweł Lis skorzystał z gościnności gospodarzy w Kalmar. Nie szczędzili nam piłek! Co za koszyczek. Normalnie Szuflandia!
Hmm… ten koszyczek, to jakby rekwizyt żywcem wyjęty z filmu „Kingsajz”, nie sądzicie? Pasowałby do łódzkiego Muzeum Kinematografii:
[ By Tomasz „Nemo5576” Górny – Praca własna, CC BY-SA 3.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=10250996 ]
Po rundzie zwiedziliśmy zamek w Kalmar:
OK, wracamy do naszego Ekerum. Mieszkaliśmy przy samym polu w apartamencikach, które – jak na Skandynawię przystało – były nad wyraz skromne, ale złote… światło padało na elewacje pod wieczór. A widok na pierwszy dołek pola Långe Jan – bezcenny.
Tak wyglądało niebo po północy, kiedy kładliśmy się spać:
A tak wyglądał osiemnasty dołek Långe Jan (Ekerum) spod domku klubowego w godzinach wieczornych:
A tu widok w drugą stronę, czyli osiemnasty green pola Långe Jan z widokiem na domek klubowy i restaurację. Na zdjęciu zmieściło się około 2% powierzchni greenu. Na takich lotniskach nikt z nas jeszcze nie grał!
Skoro mowa o restauracji, to najchętniej siadywaliśmy na tarasie.
A z takim widokiem schodzi się z ostatniego greenu drugiego pola w Ekerum – Långe Erik.
Pola w Ekerum dostały w Szwecji wiele nagród w kategorii „najbardziej ekologiczne”. Urokliwe łąki otaczały większość dołków. Ekologia w największym rozkwicie.
Na dołku 5 pola Långe Erik brakowało chyba tylko…
…Karola Strasburgera w słynnej scenie z „Nocy i dni”! 🙂
Na koniec jeszcze zachwyt nad materiałami, które dostaje golfista do ręki. Bardzo ładnie wydane birdie books – są do wzięcia bez żadnej dodatkowej opłaty. Również spodobały nam się bardzo praktyczne karty, które tuż przed rundą drukowały się na ogólnodostępnej drukarce – wystarczyło podejść i sobie odebrać. Karta zawiera nie tylko skład całego flightu i informacje o handicapach każdego, ale również drukuje się liczba dodatkowych uderzeń na każdym dołku, godzina planowanego wejścia na każdy dołek itd. Bajecznie wygodne. Poniższe zdjęcie warto obejrzeć w powiększeniu, aby docenić ilość informacji, zawartych na kartach.
Na zakończenie Mark Tysper – nasz mimowolny sprawca całego wyjazdu – prezentujący najbardziej kontrowersyjny specjał Szwecji, którego… nie odważyliśmy się otworzyć. Zgniłe śledzie.
Ależ to były wakacje!
Red.
Aby dodawać i oglądać komentarze zaloguj się
FaceBook